Mam nadzieję, że się spodoba!
------------------------------------------------------------------------------------------
Pokój wspólny Slytherinu był prawie pusty. Draco siedział w swoim dormitorium i nakładał strój do quidditch'a. Jest teraz kapitanem drużyny Ślizgonów, więc był zmuszony iść na boisko i jego marudzenie na temat tego, jak bardzo mu się nie chce, niczego nie zmieniało.
Gdy wyszedł z sali wyjściowej na błonia, deszcz lał niemiłosiernie. Nie miną pierwszego zakrętu, a jego buty były całe w błocie. Zaklął pod nosem, czując jak szata zaczęła mu przemakać i słysząc nieprzyjemne cmokanie błota. Doszedł w końcu do boiska i wszedł na mokrą trawę. Na środku stało kilkunastu Ślizgonów. Nie było żadnego pierwszoroczniaka.
- No dobra. Podzielimy się na grupy - mrukną. Paru minutach wszyscy zostali przydzieleni do poszczególnych grup. Pierwsi, najsłabsi Ślizgoni odpadli już po paru minutach. Albo nie umieli latać na miotłach, albo byli za słabi. Druga grupa była już trochę lepsza, ale to trzecia zaszła do końca.
- Teraz trzeba wybrać pałkarzy, ścigających i obrońcę...Bob, ty pierwszy.
Chłopak o krótkich, blond włosach wystąpił przed szereg. Wszyscy usiedli na miotły i poszybowali w powietrze.
Po godzinie drużyna była już wybrana. Kiedy sprawy treningów były już ustalone, wszyscy zeszli z boiska. Draco szedł ostatni. Minęli wchodzących Krukonów i zobaczył pośród nich Dylan'a Mercer'a.
"Co on tu robi?" - Przeszło Malfoy'owi przez myśl. Nie przeją się tym zbytnio i poszedł dalej. Niestety musiał przyśpieszyć kroku, gdy usłyszał krzyki z trybun.
- Dracusiu! Dracusiu czekaj! - Pansy Parkinson zbiegała ze schodów, rozpychając pierwszoroczniaków z Ravenclawu. Po chwili stała obok niego, wykrzywiając swoją mopsowatą twarz w uśmiechu.
- Nasza nowa drużyna jest super! A to tylko dzięki tobie! Gdyby nie ty...
- Zamknij się, Pansy. - Warkną. Nigdy nie lubił, jak się podlizywała.
- Och...Dobrze. - Zamilkła.
Draco spojrzał na trybuny. Zobaczył jak Luna siadała na ławce obok swojej przyjaciółki Alex. Chłopak przyjrzał jej się dokładnie. Zobaczył na jej szyi wisiorek.
Znał ten wisiorek. Widział go już gdzieś. Ale jak na złość, nie mógł sobie przypomnieć.
~*~
Słońce powoli zachodziło za horyzont, kiedy Draco siedział w Pokoju Wspólnym nad wypracowaniem z transmutacji. Już dwa razy nie zrobił pracy domowej i McGonagall zagroziła mu szlabanem.
Kiedy skończył pisać, oparł się o fotel i westchnął. Był na granicy jawy i snu, kiedy usłyszał skrzypienie schodów. Nie musiał otwierać oczu, by wiedzieć kto idzie.
- Cześć, Draco. - Odezwał się kobiecy głos.
- Cześć, Aimee. - Mrukną, otwierając oczy. Dziewczyna o imieniu Aimee siedziała na kanapie, patrząc w sufit. Nakręcała na palec swoje lśniące, brązowe włosy.
Chłopak wpatrywał się w nią przez krótką chwilę, po czym spojrzała na ogień wesoło tańczący w kominku.
- Która godzina?
- Zaraz ósma. Powinieneś się położyć, Draco. Jesteś blady jak ściana.
- Może i masz rację.
Malfoy podniósł się z fotela i poszedł w stronę schodów. Kiedy chciał otworzyć drzwi od dormitorium, usłyszał cichy szept Ślizgonki.
- Dobranoc...
Super!!! Nie przynudzam tylko ŚWIETNE! Z kąt Draco zna ten naszyjnik?! Hmmm... Czekam na next i przypominam o sobie: http://ineedu2smile.blogspot.com/ W tym tyg. CHYBA coś dodam... Papatki ;333
OdpowiedzUsuńTak jak moja poprzedniczka zastanawiam się gdzie Draco mógł widzieć ten naszyjnik... Może widział jak chłopak kupował go? Jestem bardzo ciekawa i podziwiam twoją wenę :D Czekam na nn i dziękuję że mnie informujesz <3
OdpowiedzUsuńluna-draco-i-tajemnica.blogspot.com
moment-imbalance.blogspot.com