Nie. To działo się naprawdę.
Jej serce rozpadło się na niezliczenie wiele kawałków.
Jej chichot odbijał się boleśnie w jej czaszce. Jego ręce błądziły o jej plecach i włosach. Nie szczędzili sobie pocałunków.
- Alex? - Jęknęła cicho Luna, nadal oszołomiona całym tym zajściem. Najwyraźniej jej nie usłyszeli, bo nadal szeptali sobie pieszczotliwe słówka i śmieli się nawzajem.
Krukonka pokręciła gwałtownie głową. Dopiero teraz poczuła ogromny gniew, który z każdą chwilą narastał.
- Alex?! - Krzyknęła. Zakochani szybko od siebie odskoczyli. - Dylan?!
- Luna, ja Ci wszystko wytłumaczę..
- Nie! Tu nie ma nic do tłumaczenia! - Ryknęła. - Nie chcę Cię znać, rozumiesz?! Nie chcę znać was obojga!
Popędziła schodami do dormitorium. Zatrzasnęła za sobą drzwi. Oparła się o nie i natychmiast osunęła się na ziemię. Łzy pociekły jej po policzkach.
Jej najlepsza przyjaciółka ją zdradziła. Obściskiwała się z chłopakiem, który dopiero co ją okłamał i podstępem chciał się do niej zbliżyć.
Teraz już straciła dwójkę swoich najlepszych przyjaciół. Alex i Dylan zostali przekreśleni.
~*~
Na początku Grudnia na dworze było już całkowicie biało. Wszyscy rzucali w siebie śnieżkami, dzieci z młodszych klas lepiły bałwany i budowały fortece. Atmosfera świąt dawała się coraz bardziej we znaki, większość już odliczała dni do Gwiazdki.
Luna nie rozmawiała z dawną przyjaciółką od tygodnia. Omijała ją na korytarzu, na lekcjach siadała jak najdalej, na obiedzie unikała kontaktu wzrokowego. Dylan i Alex byli parą, a białowłosą bolało patrzenia na to, jak się obściskują. Dwójka ludzi, którzy niedawno byli w gronie najbliższych dla niej osób trafiło na pewnego rodzaju czarną listę.
Krukonka siedziała właśnie na brzegu zamarzniętego jeziora. Pocierała energicznie swoje dłonie o siebie, próbując je rozgrzać. Wpatrywała się w lód na jeziorze; w pewnym momencie zauważyła, że siada na nim piękne stworzenie. Nigdy w życiu nie widziała tak ślicznego ptaka. Jego pióra były ubarwione wszystkimi kolorami tęczy. Miał duże, czarne oczy i dość długi dziób. Ogólnie był dość mały, zmieściłby się jej na dłoni.
- To Śpiewak. - Usłyszała za sobą. Dobrze wiedziała, do kogo należy ten cichy, tajemniczy głos, więc nie musiała się odwracać, by sprawdzić kto to. Draco usiadł obok niej na wydeptanym już śniegu.
- Śpiewak? - Spytała zaintrygowana, nie odwracając wzroku od stworzenia. - Nigdy o nim nie słyszałam.
- Jest połączeniem magi i natury. Potrafi powtórzyć najbardziej skomplikowane melodie. Spójrz.
Draco zagwizdał. Była to prosta melodyjka, składająca się jedynie z czterech dźwięków. Kosogłos popatrzył na niego i przyfrunął odrobinę bliżej. Dzieliły nas tylko ze dwa metry. Mój towarzysz zagwizdał ponownie, a ptak powtórzył po nim. Po kilku sekundach melodyjka była słyszalna po drugiej stronie jeziora oraz za nami, w lesie.
- Czy one..
- Tak. - Przerwał jej. - Spodobała im się moja kompozycja, więc ją wyśpiewują. - Draco się uśmiechnął.
Luna odwzajemniła ten uśmiech. Przy ślizgonie czuła się dobrze, swobodnie. Mogła przy nim zapomnieć o wszystkich zmartwieniach. O Alex, Dylanie..
Postanowiła spędzać z nim więcej czasu.
fajny rozdział, czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńhttp://razaniolrazdiablicajednoserce2oblicza.blogspot.com/
Rozdział króciutki.. Mieszasz trochę, bo początek napisałaś w 3.os., środek w 1.os.,a koniec znów w 3.os.
OdpowiedzUsuńKosogłos? Nawiązujesz do 'Igrzysk' ? <3 Kocham tą trylogię...
Nie pasuje mi, że wątek o kosogłosie wcisnęłaś do opowieści o Draco i Lunie :c
Ale ogólnie jest super.. To przecież tylko moje zdanie :)
Pozdrawiam, i zapraszam do siebie: http://tak-wiele-ksiazek-tak-malo-czasu.blogspot.com/
Fallen_Angel