niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 14

Śnieg prószył delikatnie, przesłaniając ostatnie widoczne kępy traw na błoniach. Słońce schowało się za gęstą warstwą chmur, a mroźny wiatr rozwiewał włosy ludzi na wszystkie strony.
Luna nasunęła swój szalik na nos, a dłonie włożyła w kieszenie kurtki. Siedziała właśnie na dużym głazie, na małej polance w środku Zakazanego Lasu. Ta część buszu była bardzo blisko jeziora, więc nic jej nie zagrażało.
Patrzyła na Testrale; stworzenia przypominające konie, tyle, że miały czarną skórę i lekko poszarpane skrzydła. Były tak wychudzone, że było widać ich wystające kości. Osobliwą cechą tych zwierząt było to, że widoczne były tylko dla tych ludzi, którzy widzieli czyjąś śmierć. Luna zaliczała się do tej grupy, była obecna przy zgonie własnej matki.
Lubiła przychodzić do lasu i oglądać te piękne stworzenia. Od czasu do czasu przemycała z kuchni trochę jedzenia i je dokarmiała. Tym razem miała w torbie trochę surowego mięsa, od czasu do czasu podrzucała im kawałek.
Luna pomyślała o nadchodzącym turnieju. Losowanie miało się odbyć już dzisiaj, podczas kolacji, a wylosowane osoby już jutro znajdą się pod okiem Vivienny; została wybrana jako ich opiekunka, która ma ich przygotować. Przez następne dwa tygodnie będą uczeni przetrwania i... zabijania.
Białowłosa wzdrygnęła się na samą myśl o tym, że na arenie rozleje się krew. Jednakże wczorajsze słowa McGonagall ją minimalnie pocieszyły.
Różdżki zostaną pochowane na całej powierzchni areny.

~*~

Według Luny kolacja nadeszła zbyt szybko.Trema zżerała ją tak bardzo, że nie tknęła jedzenia, a sok dyniowy wypiła z największym trudem.
- Luna.. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - Szepnęła Rosalie, ściskając jej dłoń na pocieszenie. Była równie blada co Białowłosa, również obawiała się losowania.
W Wielkiej Sali prawie nikt nie pałał entuzjazmem. Wyjątkiem było kilku ślizgonów, którzy chętnie pokazaliby, na co ich stać. Ich zapał prysł tuż po kolacji, kiedy McGonagall stanęła na podeście, pomiędzy dwoma misami; była wyraźnie przygnębiona, nie próbowała ukryć tego, że nie cieszy się z Turnieju.
- No dobrze.. Pora na losowanie. - Powiedziała beznamiętnie i jednym machnięciem różdżki sprawiła, że wszystkie stoły odsunęły się do ścian, robiąc miejsce dla uczniów.
- Proszę się ustawić! - Krzyknął Filch, przeciskając się przez tłum. - Dziewczyny na prawo, chłopcy na lewo! 
Kiedy ogólny rozgardiasz ucichł i wszyscy znaleźli się na swoich miejscach, McGonagall odchrząknęła i zaczęła swoja przemowę.
- Jak wszyscy już wiecie, w tym roku odbędzie się Światowy Turniej Mugolski. Został on wymyślony przez Ministerstwo Magii, aby pokazać czarodziejom, jak czują się ludzie bez magii. - Powiedziała, rozglądając się po sali. - Dwójka z was trafi niedługo na arenę, aby stoczyć walkę z innymi uczestnikami. Będziecie walczyć nie tylko o wygraną, ale także i o przetrwanie. Zwycięzca wróci w chwale do szkoły i zostanie zwolniony ze wszystkich egzaminów.
Po sali przeszedł pomruk entuzjazmu.
- A więc, przejdźmy do losowania. - Rzekła McGonagall, blednąc. - Pierwsze będą dziewczyny.
Podeszła do złotej misy i włożyła do niej rękę. Pomieszała chwilę i wyciągnęła z niej małą, poskładaną karteczkę.
Luna miała wrażenie, że żołądek podszedł jej do gardła, a serce zabiło jej gwałtownie. McGonagall rozwinęła karteczkę i przez chwilę przestała zgrywać kogoś, kogo nie obchodziły losy uczestników. Na jej twarzy malował się żal.
Powoli skierowała wzrok na dziewczyny, po czym powoli przeczytała zawartość karteczki.
- Cassandra Devereux.

2 komentarze:

  1. Super rozdział. Szczerze myślałam że będzie to Luna, no ale lubię niespodzianki. Czekam na kolejny wpis.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze ja też myślałam że to będzie Luna :D co do rozdziałów super ale rób trochę dłuższe bo są strasznie krótkie :C

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Jill